piątek, 27 stycznia 2012

Zainspirowan.

Moja szacowna kuzynka, do bloga której link znajduje się po stronie lewej niniejszego tekstu (Joanna Bloguje) zainspirowała mnie do podzielenia się refleksją na temat ostatniej lektury. Szczęśliwą książką okazały się być "Dzienniki Rowerowe" autorstwa Davida Byrne'a (www.davidbyrne.com). Dla niechciejących się oderwać od tego jakże ciekawego tekstu wyjaśniam, że ten nieco już czerstwy jegomość to gitarzysta i współzałożyciel formacji Talking Heads, mieszkaniec Nowego Jorku, a także artysta performance / konceptualny, filozof, mecenas sztuki, kurator licznych wystaw i patron artystów (zwłaszcza awangardowych). Jak dla mnie to przede wszystkim zapalony rowerzysta i orędownik tej formy poruszania się po miastach świata. Otóż sama lektura zakłada wyjście z pozycji siodełka rowerowego i świata w ten sposób oglądanego do prawd znacznie bardziej ogólnych. Prawdy te objawiają się w zadziwiająco celnych i lekkim piórem przekazanych uwagach na tematy socjologiczne, politologiczne, urbanistyczne, kulturoznawcze i tak dalej. Na pewnym etapie czytania tejże lektury zastanawiałem się jak daleko można podążyć za myślą, która urodziła się na rowerze? Okazuje się, że czasami bardzo daleko. Cóż, czasami zazdroszczę niektórym głębi refleksji. Wszystkim zainteresowanym nieco głębszym spojrzeniem na problemy dnia dzisiejszego, przy z niecodziennego punktu obserwacji, zapisanym ze swadą i humorem serdecznie polecam. Zwłaszcza ostatni rozdział na temat rowerów, zabezpieczeń, kasków i strojów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz