wtorek, 24 stycznia 2012

Zmagam się.

Pomyślałem sobie dzisiaj: "Boże, jak ja się zmagam!". Ogrom tej myśli przytłoczył mnie straszliwie. Tym bardziej, że była to jedyna myśl w owej chwili. Wypadało by wyjaśnić zdezorientowanym czytelnikom z czym tak się zmagam. Otóż... Tak naprawdę sam do końca nie wiem... To znaczy wiem. Jest to milion drobnostek dnia codziennego (głównie związanych z pracą), które skutecznie zatruwają mi życie i odbierają ochotę na cokolwiek - za wyjątkiem snu. Nie będę opisywał tutaj szczegółów owego zmagania, bo po pierwsze primo - to nudne jest, a po drugie primo - pewne wydarzenia i osoby mogły by napytać mi więcej problemów i siwych włosów. I tu docieramy do do sedna sprawy. Owa cudowna myśl napadła mnie niespodzianie przy studiowaniu swojej fizjonomii przed łazienkowym lustrem. W pierwszej chwili pomyślałem, że ze względu na wiek tego ustrojstwa może i mnie postarza? Niestety bliższa analiza wskazała inne oznaki upływu czasu - przerzedzone włosy na ciemieniu i worki pod oczami. Siwizna natomiast szlachetnie oszroniła mi skronie. Kolejna myśl nieśmiało przebiła się z czeluści umysłu: "Trzeba coś z tym zrobić, do diaska*". No i zrobiłem. Umyłem zęby, wziąłem prysznic, pogłaskałem kota i poszedłem do pracy robić na większą łysinę i więcej siwych włosów.

*) zawsze chciałem użyć tego przekleństwa.

1 komentarz:

  1. Tak, Tak...w swoim pisactwie trzeba być ostrożnym, choć czasem by człowiek pociągnął z "grubej rury"..siwe włosy to ja też mam:/

    OdpowiedzUsuń