piątek, 24 sierpnia 2012

Ból tworzenia.

Kolejny raz staram się reaktywować bloga.Zadanie okazuje się niewdzięczne, bo jak zwykle ostatnio weny brak. Nawet jak na standardy nieregularnego bloga, mój bije wszelkie rekordy nieregularności. Cóż, zobaczymy co tym razem z tego wyjdzie.
Na razie spieszę donieść, że w moim życiu zastąpiły dramatyczne zmiany. Nie będę budował tutaj przesadnie napięcia w trosce o zdrowie czytelników, więc powiem, że jedna ważna rzecz się stała, a druga jest w trakcie. Tą pierwszą jest zmiana chlebodawcy. Od początku sierpnia nie zasilam już szeregu urzędników samorządowych, lecz stanąłem na własne (i cudze też) nogi. Stowarzyszenie, do którego należę, rozwinęło żagle i wypłynęło na szerokie wody działalności prospołecznej. Pracujemy niejako na własny rachunek i jak się okazuje prowadzenie takiego prężnego stowarzyszenia bardzo przypomina prowadzenie firmy. Jak na razie odwiedzający twierdzą, że panuje u nas "klimat pozarządowy", co poczytujemy za komplement. 
Co do drugiej sprawy, to chwilowo jest rozwojowa i nie będę o niej mówił, bo zapeszę. Mimo wszystko po jej doprowadzeniu do finału (szczęśliwego lub nie) poinformuję.

1 komentarz:

  1. Jak będziesz budował napięcie na blogu - będziesz miał więcej czytelników. ALE to należy robić regularnie. (Nie wymądrzam się, wiem po sobie..)

    OdpowiedzUsuń