niedziela, 8 sierpnia 2010

Urlop.

Po tylu dniach oczekiwania w końcu jest! Upragniony urlop. Czeka mnie teraz czas rozrywek i odpoczynku. Planuję jak naj mniej planować, bo im większe mam plany, tym mniej mi z nich wychodzi. 
Czas odpoczynku zacząłem od ciężkiej pracy fizycznej, czyli odpicowania bryki. Samochodu nie myłem już tyle czasu, że nieco wstyd. Dlatego sobotnie popołudnie spędziłem z szmatką i gąbką w ręku. Co prawda sam proces mycia powierzyłem niezawodnej myjni automatycznej na pobliskiej stacji benzynowej, ale na tym ie poprzestałem! Postanowiłem, że warto skorzystać z ładnej pogody i wypastować mój biedny, zaniedbany pojazd. Z właściwą sobie starannością wymyłem deskę rozdzielczą, wytrzepałem dywaniki i wymyłem szyby od środka. Czas spędzony we wnętrzu umilał mi audiobook "Narrenturm". Później zająłem się zewnętrzem pojazdu. I tu ponownie wymyłem szyby, wszystkie plastiki na zewnątrz samochodu i felgi. Na deser zostało mi pastowanie. Do połowy samochodu przeklinałem słońce, które powodowało, że pasta wysychała na karoserii przed wypolerowaniem. Podczas pastowania drugiej części puściłem kilka nieprzystojnych wiązanek w kierunku nadciągających chmur, zwiastujących opady atmosferyczne. Niestety, chmury pozostały głuche na groźby i ośmieliły się zrosić cały samochód, zarówno w części wypastowanej, co zmusiło mnie do dodatkowego polerowania, jak i niewypastowanej, co z kolei poskutkowało dodatkowym wysiłkiem w celu osuszenia blachy przed pastowaniem. Po około trzech godzinach walki dumny ze swojego dzieła wróciłem do domu. Co jakiś czas spoglądałem ku oknu, by nacieszyć się swoim wiekopomnym dziełem. Stan nieba dawał niejakie nadzieje na zachowanie wyniku pracy w stanie pierwotnym. Tyle w sobotę. A niedziela przyniosła nowe rozstrzygnięcie - deszcz od rana. Kolejna wiązanka w kierunku świata jako całości przyniosła poprawę pogody. Kolejnym istotnym faktem dnia był ślub sąsiadki z piętra wyżej. Byłem, zobaczyłem, życzenia złożyłem. Wszystkiego dobrego młodej parze! I oby im się ta międzynarodówka rozmnażała. A ja cóż... Wracam do rozrywek weekendowych, w tym do Rock Band, której "custom song" dedykuję wszystkim czytelnikom. (Nagroda specjalna dla tego, kto doczeka do końca filmu)

2 komentarze:

  1. urlop fajna rzecz...niektórym niestety juz sie skończył..

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełen niedosytu i zawiedzion, bo miały się tutaj ukazać relacje z urlopowych przechadzek! (:
    Ale żyjon nadzieją, iż deszczowy wrzesień skłoni do relacji z wojaży (:

    OdpowiedzUsuń