piątek, 10 grudnia 2010

Niskotonowo.

Najazd nastąpił, a moje skromne domostwo poległo po pierwszej rundzie. Oznaczać może to tylko jedno. Basia jest już w domu. Nawiedziła mnie już wczoraj, ale byłem tak zmęczony, że niezwłocznie udałem się na spoczynek, uprzednio sprawdzając tylko czy wszystko gra - dosłownie. Dzisiaj odbyłem pierwsze ćwiczenia, dlatego wpis będzie króciutki. Ciężko się pisze obolałymi opuszkami palców. Chwilowo opanowałem jedną wprawkę i to nie całą (Follow, follow) i skalę chromatyczną na pierwszej pozycji. Ból niewyćwiczonej ręki nie pozwolił na więcej. Pierwej jednak zabrałem się za regulację instrumentu. Tak się zabrałem, że będę musiał to poprawiać. Ale to jutro rano.Pierwsze wrażenia pozostają mimo wszystko pozytywne. Wydaje mi się jednak, że mam za małe dłonie... Albo raczej za mało wyćwiczone :). Jutro objawią się Asia z Tomkiem, aby podziwiać instrument. Wypadało by się nauczyć coś grać do jutra?
P.S. Koty słabo tolerują niskie tony. Muszą się chyba oswoić.

1 komentarz:

  1. Sprzęcicho prima sort..jednakowoż takie ostrzeżenie dla początkujących gitarzystów...po nauce gry na gitarze bardzo suszy następnego dnia:)

    OdpowiedzUsuń