środa, 15 grudnia 2010

Wszędzie grudy.

Jakoś tak się ostatnio poskładało, że wszystko mi idzie jak po grudzie. Granie na gitarze basowej, mimo niezaprzeczalnego atutu czterech zamiast sześciu strun, okazuje się nieco problematyczne. Z zakamarków pamięci usiłuję wydobyć jakieś resztki wspomnień o nauce gry na gitarze klasycznej, ale to nie pomaga, bo bas to zasadniczo inny instrument. Cóż, pozostaje się solidnie przyłożyć do ćwiczeń i walczyć z odrętwieniem opuszków. Podobno brak talentu można pokonać solidnym rzemiosłem... Jak dla mnie to git. Nie mam ambicji zostać artystą, ale solidnym grajkiem - odtwórcą. I oby tak się stało. Dary wotywne w tej intencji proszę do wszelkich bóstw składać. Pozytywem w całej tej sytuacji okazała się chęć mojej Żabki do rozwijania talentu rysunkowego. W ten sposób rozwiązał się problem prezentu gwiazdkowego. W pracy już usłyszałem komentarz na temat artystycznej rodziny, tudzież poziomu świra, jaki jesteśmy w stanie osiągnąć. Oczyma wyobraźni zobaczyłem siebie, wkraczającego do biura w obcisłym golfie w czarno - białe, szerokie pasy poziome, z rozwianym białym szalikiem i w przekrzywionym berecie z antenką. Całość obrazu dopełnia akord akordeonu, towarzyszący otwarciu drzwi.
Nie samą sztuką człowiek żyje, więc przyziemności też mnie ostatnio dotykają. W pracy jakoś tak bez emocji. Nie wiem co się stało, ale dawny zapał jakoś przygasł i trudno mi odnajdywać radość w codziennych obowiązkach. Słowem idzie jak po grudzie.
Wszystko to zbiegło się z intensywnymi opadami śniegu, zmuszającymi mnie do codziennego odkopywania Misia co najmniej dwa razy... Drogowcy jak zwykle uwierzyli prognozom pogody, które meldowały, że zawieje i zamiecie. Niestety interwencja piaskarek okazała się niezbędna, bo choć zawiało, to nie zamiotło. Grudy nawet na dworze.
Żeby nie kończyć pesymistycznie napiszę, że jestem na etapie szlifowania basowej "Cichej Nocy". Sąsiedzi już się pewnie cieszą.
Dodam jeszcze, że niektórzy mają gorzej. Wczoraj około godziny 22:00 w moim mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Niby nic spektakularnego, tym bardziej, że spodziewaliśmy się krótkiej wizyty Szwagierki. Żabka zerwała się z tapczana, na którym oddawała się wieczornemu relaksowi, będąc już w stroju nocnym. Pobiegła niczym łania do drzwi wejściowych, otwarła je z rozmachem i usłyszałem krzyk "chwileczkę!". Oderwałem się wtedy do "Cichej Nocy" i nieco zaspokojony udałem się w kierunku źródła dźwięku. W drzwiach zamiast zapowiedzianej Szwagierki stał niezapowiedziany kurier UPS. Przytargał ze sobą jeden z zamówionych na Alledrogo prezentów świątecznych. Na pytanie, czemu tak wcześnie, odparł nieco skostniały, że tak ciężarówki dojeżdżają. Pozdrowienia dla Pana Kuriera. Szwagierka objawiła się pół godziny później.

5 komentarzy:

  1. a co będzie rysować? a nawet czym?
    kurcze może tez trzeba się za coś chwycić..i już widze obrazek...Ty i Tomaszul w czarnych golfach i i obcisłych spodniach kiwających przy gitarach do dźwięków muzyki (utwór pozostawiam do wyboru), Agnieszka w popapranych ogrodniczkach przy sztaludze i ja w brelach +7 sztrykująca sweter lub dziergająca obrazek (nic innego nie przychodzi mi do góowy, a pisanie powieści w tym hałasie..nie no nie da się)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rysowanie odbędzie się za pomocą kredek akwarelowych - na początek. Potem nie wiadomo. Wychodzi na to, że rodzi się artystowska rodzina. Co do książki, to będziemy podrzucać pomysły.

    OdpowiedzUsuń
  3. A propo's szlifowania basowej.. Masz tam jakieś fotki na majla z ostatniego sylwestrowego ogarniania gitar ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę, że jeszcze chwila i jam session będzie można uskuteczniac z powodzeniem:)

    OdpowiedzUsuń