wtorek, 2 listopada 2010

Bass Groove.

Z lektury wcześniejszych postów łatwo mogłeś, drogi czytelniku, wywnioskować, że aktualnie jestem na etapie spełniania marzeń z dzieciństwa. Błogie czasy braku świadomości problemów tego świata sprzyjały rodzeniu się w moim nieco pokręconym umyśle różnych idei. Około 90% z nich mieściło się w przedziale "Niewykonalne". Pozostałe, jako osobnik podobno dojrzały, dysponujący - przynajmniej chwilowo - własnym dochodem, staram się w mniejszym lub większym stopniu spełnić. Z dokonanych można wymienić np. zakup porządnego roweru, a swego czasu także porządnego komputera, który się nawiasem mówiąc nieco zestarzał. W rowerze pozostały może z trzy inwestycje do ideału. Co do komputera, to narazie jestem na etapie przekonywania Żabki o konieczności nabycia laptopa dla niej. Większych inwestycji w komputer nie przewiduję, bo pochłonęły by pewnie fortunę. Pozostanę na ten moment przy inwestycjach w bezprzewodowość. Na pierwszy ogień poszedł pad (gra w fotelu - bezcenna), na drugi pójdzie mysz. Klawiatura poczeka na fajniejsze modele wireless. Nie o tym jednak chciałem pisać. Po latach poświęconych technice (technikum) i humanistyce (studia) przyszła w końcu pora na sztukę. Przez małe esz. Jakieś dwa lata temu, w okresie głębokiej depresji, połączonej z chwilową kontestacją dotychczasowego stylu życia, postanowiłem nauczyć się grać na gitarze basowej. Uprzedzam wszelkie pytania. Gitara, bo to najbardziej cool instrument, a basowa bo uwielbiam instrumenty rytmiczne, niskie tony i - co nie pozostaje bez znaczenia - w podstawowej wersji ma tylko cztery struny. Łapiąc sprzyjający wiatr zmian udało mi się w końcu kupić piecyk basowy. Niewielkie combo o szokującej mocy wyjściowej 15W. Wystarczy, aby ogłuszyć sąsiadów rytmicznym fałszem, naśladującym temat "Mission Impossible". Z resztą docelowo z comba pozostanie jedynie obudowa, bo flaki się wymieni. Przeprowadzilem już wstępne rozmowy z Tomaszulem na temat konstrukcji wzmacniacza basowego DIY, ale narazie chłopak nie wierzy w siebie... Pierwszy krok do mojej międzynarodowej kariery jako gwiazda rocka został zatem poczyniony. Drugim będzie nabycie gitary i innych parafenaliów przemysłu muzycznego (taktometr, stroik, kable, stojak na gitarę). Ponieważ na instrumentach narazie znam się jak kot na kwaśnym mleku, udałem się do lokalnego Mistrza basowego z następującym zapytaniem: "O, Mistrzu, powiecże mnie niegodnemu, ile kosztuje zacny instrument dla bardzo początkującego basisty?". On potarł w zadumie czoło i rzekł: "Zaprawdę powiadam Ci, mój młody padawanie, że za półtorej paczki coś w miarę przyzwoitego się znajdzie.". Ja mu na to: "Chybaś z byka zleciał! Znaczy zbyt ubogi żem, Mistrzu, na takie kwoty...". A on: "Masz tu adres sklepu zacnego, powołaj się na mnie, a rabat dostaniesz.". I to wszystko. Żadnych porad, konkretów, nic. Nieco rozczarowany złapałem karteczkę z adresem i... Do tej pory z nią łażę. Poważnie jednak liczę, że do końca tego roku będę już brzdękał na gitarze. Za ułamek proponowanej ceny. Na koniec nagie zdjęcia piecyka.

TU BĘDĄ ZDJĘCIA ;)

2 komentarze:

  1. ooo ja mam etap gitarowy już za sobą, tak bardzo, ze WSZYSTKO zapomniałam:) obawiam się, ze moje pudło jednak już nie wykrzesa z siebie dźwięku..ale ja w muzykę chyba nie..mam inne ciągoty, ale o tym sza:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu adres podaję Ci www.magazyngitarzysta.pl Jednak radzę daleko idącą ostrożność w pisaniu na tamtejszym forum ! Czytać owszem. Jeśli tylko coś tam napiszesz na początek zostaniesz z letka zj****y tak jak ja. Tam są sami wirtuozi i mistrzowie gitary z najwyższej półki. Zauważyłem, że co wpis, to mądrzejszy piszący. Lepiej skoczyć do pobliskiego Ępic-u i nabyć to pismo w wersji papierowej. Trzymam ponadto kciuki za rychłe wrzucenie fotek pieca, których się naczekać nie mogę. Póki co mogę Ci pożyczyć mój piec lampowy, bo stoi i się kurzy. Kup to wiosło.

    OdpowiedzUsuń